male licho i babskie sprawki tajemnica niebozatka recenzja ksiazki dla dzieci 7-8-9- lat

Małe Licho już od kilku lat krąży wśród książek dla dzieci polecanych powyżej szóstego roku życia. To przygody chłopca o imieniu Bożydar zwanego Niebożątkiem lub Bożkiem oraz jego przyjaciół i rodziny.

Powiedzieć o tej historii, że jest niezwykła, to naprawdę mało. Nie dziwię się, że Marta Kisiel zasypana została najróżniejszymi nagrodami w związku z Małym Lichem, które choć tytułowe, nie zawsze gra pierwsze skrzypce. Skoro jednak się w tytule nieustannie pojawia, mamy pewność, że jest i czuwa przy Bożku.

Ilustracje Pauliny Wyrt dodają całości uroczego klimatu, choć w każdym tomie jest ich zaledwie kilka. 

Licho dla rozczytanych

Najpiękniejszy w tych książkach jest chyba język. Bez niego to byłyby dziwaczne opowieści. On sprawia, że wszystko tu jest spójne i do siebie pasuje. Przyznam, że rzadko spotykam taki kunszt językowy w książkach dla młodszych czytelników.

Wydaje mi się, że trudno go określić (ten język), jest po prostu zabawą, żartobliwym tekstem, na który też powiedzmy sobie szczerze, nie każde dziecko będzie gotowe. Małe Licho to propozycja dla rozczytanych dzieci. Lubiących baśnie i tych, którym wyobraźnia działa bez zarzutu, nie jest skostniała z powodu choćby zapatrzenia w ekrany.

Małe licho i tajemnica Niebożątka TOM 1

male licho seria ksiazek dla dzieci recenzja anna jankowska

Bożydar Antoni Jekiełłek nie jest takim zwykłym chłopcem mieszkającym w takim zwykłym domu. Dom leży daleko od miejskiego zgiełku, jest ciepły i owiany tajemnicą. Po domu pałętają się najróżniejsze stwory żyjące to tu to tam… na krańcu tego czy tamtego świata. Sam chłopiec jest pół-widmem i pół-człowiekiem. 

Bożek ma również wyjątkową rodzinę i przyjaciół. Przecudowną mamę, wujków, ciocie, a jego towarzyszami zabaw są potwór i anioł. Gucio to potwór mieszkający pod łóżkiem chłopca, taki z mackami i własnym widzimisię. Anioł stróż to tytułowe Małe Licho zbudowane z cukru, dobrego serca i niepohamowanego pędu do czystości.

W domu Bożka nie ma taty, co nie znaczy, że chłopiec go nie pozna. Jest natomiast wujek rzeźbiarz, jest też wujek pisarz, wiele potworków oraz bliższych i dalszych przyjaciół rodziny.

Niezwykły dom

Z samego opisu domu i bliskich widać, że Bożek nie może być zwykłym dzieckiem, choć i takich cech mu nie brakuje. Pewnie niejeden dorosły rozpozna w nim własne dziecko, choćby po tym, że Bożek „bałagani tak, jak oddycha, czyli bez angażowania świadomości”. 😉

Tak naprawdę Bożek jest dosyć samotnym dzieckiem, choć nie odczuwa tego aż do pewnego momentu. Konkretnie do dnia, w którym pada pomysł, a właściwie postanowienie, z którym Bożek nie do końca jest pogodzony, ale co robić…

Tym postanowieniem jest szkoła. Chłopiec idzie do prawdziwych dzieci, zwykłych ludzi i najzwyklejszej szkoły. Łatwo się domyślić, że dla dziecka, które nigdy nie miało do czynienia z rówieśnikami, za to całe życie spędziło na zabawie z aniołem stróżem, to stresująca sytuacja. Oczywiście Bożek miałby ochotę zabrać ze sobą do szkoły swoich przyjaciół, ale wiadomo, że nie można zabierać potworów i aniołów do placówki.

Bożek idzie do szkoły

W pierwszej części poruszony jest temat dziecka rzuconego go na głęboką wodę, właśnie do szkoły. Wyobcowanego, jednak powoli szukającego swojego miejsca. Są dramatyczne momenty i takie całkiem zabawne, jak to w życiu. 

Mamy tu też całą poetycką opowieść o potrzebie bycia blisko innego dorosłego. Jeśli będziecie czytać książkę wspólnie z dziećmi, myślę, że wielu dorosłym ta część da do myślenia. Czasem maluchy nie potrafią głośno powiedzieć, że bardzo potrzebują naszej obecności. Więcej niż tylko bycia obok, ale właśnie rozmowy, słuchania, wspólnego działania.

Dla Bożka przejście do widmowego świata jest też pewnego rodzaju przełomem, bo tam chłopiec spotyka swojego ojca.

male licho i tajemnica niebozatka recenzja ksiazki dla dzieci

male licho i tajemnica niebozatka recenzja ksiazki dla dzieci

male licho i tajemnica niebozatka recenzja ksiazki dla dzieci

male licho i tajemnica niebozatka recenzja ksiazki dla dzieci

Małe Licho i anioł z kamienia TOM 2

male licho i aniol z kamienia recenzja ksiazki dla dzieci

Tom 2 przeczytałam z duszą na ramieniu, bo jednak pisać w naszym kraju z taką lubością o pogańskich zwyczajach w kontekście Bożego Narodzenia, to jest wyzwanie. Myślę, że z tej części będą zadowoleni wszyscy, którym właśnie nacisk na religijne, tradycyjne Boże Narodzenie trochę się przejadł lub po prostu nie są fanami.

Spodoba się szukającym nieco innego punktu widzenia, z ukłonem dla przesilenia zimowego, pogańskich zwyczajów, rodzinnych i wielce gościnnych (tu kolejny ukłon w stronę cioci Ody) świąt i czasu po nich. Bo tak naprawdę Bożek z Guciem i Tsadkielem lądują u cioci na czas ferii zimowych.

Małego Licha w tym tomie jak na lekarstwo, za to do gry wkracza Bazyl. Można o nim powiedzieć, że jest kompletnym przeciwieństwem spokojnego anioła. Bazyl jest diabłem. 

Jak Licho obchodzi święta?

Czy ta historia pozwoli się wczuć w świąteczny klimat? Jak najbardziej, ale wiecie, na zasadach panujących w życiu pół człowiek-pół demona. Jest tu pieczenie pierników, choć już kształty zaskoczą, nie są to lukrowane serduszka. Potem dekorowanie choinki, czyli ten klimat mamy i w sumie tak ta opowieść się plecie, sączy, toczy w swoim bardzo wyjątkowym rytmie. Takim „osobnym” jak cała ta rodzina i cały ten dom.

Bożek już nieco okrzepł w szkole, ma nawet przyjaciela Tomka, którego zaprasza do siebie na imprezę. Siłą rzeczy z powodu choroby po bardzo skądinąd udanej imprezie, sprawy znowu przebiegają „osobno”. Bożek i ekipa lądują „na kwarantannie”, to ten moment, kiedy wyjeżdżają na ferie do cioci Ody.

Trochę też trudno się dziwić, że właśnie tak oryginalnie rodzina Bożka – człowieko-domono… gluta (co wynika ze spotkania z ojcem), obchodzi tak bardzo po swojemu zimowy czas. W końcu to nie jest tradycyjny dom, a miejsce, gdzie zderzają się różne wierzenia, potrzeby i światy. Łącznie z tym bardzo ludzkim, w którym trzeba tłumaczyć rówieśnikom w szkole, że nawet bez chodzenia na religię mamy prawo obchodzić święta.

Rodzinne święta Bożka

Tu też trochę lepiej poznajemy Tsadkiela, który mam wrażenie, w tym tomie reprezentuje te trudniejsze momenty rodzinnych spotkań. Kiedy krewni wiedzą lepiej, grożą palcem lub przelewają na nas swoje wymagania. Bożek mierzy się tu z całą gamą emocji związanych z Tsadkielem.

Na szczęście ma do rany przyłóż ciocię i czorta Bazyla z… hmm… wymagającą od czytelników skupienia, wadą wymowy. Spotkanie z psotnym Bazylem będzie wyzwaniem dla czytających na głos, przygotujcie się na to!

Jak w pierwszym tomie i tu akcja robi się w pewnym momencie gęsta, bo przecież nie może tak być, że niezwykły chłopiec przeżyje zwyczajne ferie. Wyprawa do przedpiekła szykuje się tej zimy.

male licho i aniol z kamienia recenzja ksiazki dla dzieci

male licho i aniol z kamienia recenzja ksiazki dla dzieci

Małe Licho i lato z diabłem TOM 3

male licho i lato z diabłem recenzja ksiazki dla dzieci

Powrót do szkoły po trzeciej klasie to zawsze wyzwanie, nawet dla zwykłych dzieci. Zmienia się trochę sam wygląd lekcji. Nie ma już jednej klasy i tylko jednej pani. Trzeba odrobinę wydorośleć i trochę bardziej się orientować. Dla Bożka to jest niepokojąca sprawa, czeka na to z obawą i radością.

W tej części zastajemy go tuż przed wakacjami, czyli po zakończeniu trzeciej klasy. Zatem wizja tej czwartej jest w tej w tym momencie dosyć odległa.

Wakacje Bożydara Antoniego Jagiełłka rozpoczynają się wspaniale i jednocześnie dosyć pracowicie, ponieważ mieszkańcy jego ciepłego, bardzo niezwykłego domu, decydują się na generalny remont. To oznacza, że Bożek musi spędzić wakacje w lesie, a konkretnie z ciocią Odą. Tym razem wyrusza tam razem z Małym Lichem i zupełnie niespodziewanie (głównie dla spokojnego z natury Licha), zaczyna się przygoda.

Jak ogień i woda

Licho poznaję czorta Bazyla, a to trochę jakby połączyć ogień i wodę. Anioł jest uroczym, spokojnym stworzeniem, którego jedyną troską i głównym życiowym zadaniem jest dbanie o Bożka oraz bycie miłym dla świata. W ogóle można powiedzieć, że Małe Licho jest chodzącym dobrem. Przypomina mi trochę takie proste, naiwne postacie z bajek, bo faktycznie w jego świecie nie ma (a przynajmniej nie było do tej pory), jakichś skomplikowanych, trudnych sytuacji czy relacji.

A tu podczas wakacji pojawia się czort Bazyl. To jest diabeł wyglądający jak koza z krzywym zgryzem i kokiem na głowie. O jego wadzie wymowy wspomniałam wyżej, nic się nie zmieniło.

Zatem Bazyl jest kompletnym przeciwieństwem Małego Licha. Zresztą te dwie postacie pochodzą z zupełnie różnych światów, nic dziwnego, że na początku (delikatnie mówiąc) nie przepadają za sobą. Później jednak okazuje się, że świat demonów może się spotkać ze światem aniołów. Co za niespodzianka! 😉 A już na pewno przy odrobinie życzliwości świat Bazyla może się spotkać ze światem małego, poczciwego anioła.

Licho na wakacjach

I jak się pewnie domyślacie, cała akcja oparta jest tutaj właśnie na tym zderzeniu, na przeciwieństwach. Zdziwieniu, ale też w dużej mierze brawurowo poprowadzonej postaci Bazyla, który jest prześmieszny.

Nie myślcie jednak, że to tylko takie śmichy-chichy, dlatego że w każdej z tych książek autorka przemyca wiele mądrych treści. Tutaj np. Bożek kolejny raz dochodzi do wniosku (a może bardziej świat i koledzy, dają mu do zrozumienia), że jest inny, że jest dziwadłem. I pierwszy raz, zamiast z tym walczyć, zaczyna to akceptować.

Tak, jego życie różni się od życia zwykłych dzieci, bo on przecież nie jest zwykłym człowiekiem. To, co dla innych dziwne, dla niego jest zupełnie naturalne. Jego życie jest tak samo „zwykłe”, jak każdego innego dziecka, bo jest JEGO. Dla Bożka nie ma niczego dziwnego w tym, że rozmawia z demonami czy przechodzi do innego świata.

Myślę, że w tym momencie chłopiec powoli zaczyna to akceptować, co sprawia mu ogromną radość.

male licho i lato z diabłem recenzja ksiazki dla dzieci

male licho i lato z diabłem recenzja ksiazki dla dzieci

Małe Licho i babskie sprawki TOM 4

male licho i babskie sprawki recenzja ksiazki dla dzieci2

W tej części Bożek rozpoczyna czwartą klasę, czyli wchodzi w życie to, o czym rozmyślał w tomie trzecim na początku wakacji. Podoba mi się rozwinięcie wątku przyjaźni z Tomkiem. Tego, że można mieć bliskiego kumpla, który nie ocenia, i nie dziwi się, że w twoim domu np. obiady przygotowuje potwór z mackami.

Bożek lubi wszystkich nauczycieli w czwartej klasie, mimo że strasznie dużo zadają i to nawet na weekend! Szczególnie uciążliwy jest  noszący ciemne okulary nauczyciel od matmy i na niego warto mieć oko w tej części.

Bożek w szkole

Szkolne perypetie Bożka są tym momentem, w którym myślę, że odnajdzie się wiele dzieci. Czasem trzeba poprawić tróję z historii, niektórym matma sprawia mnóstwo trudności. I chciałoby się, żeby zadania domowe były choć trochę bardziej życiowe, np. Jak długo Tomek będzie zbierał pieniądze na nową konsolę?, zamiast nudnych obliczeń.

Wszyscy, choć odrobinę znający Bożka z poprzednich części, pewnie domyślają się, że może faktycznie matma jest dla niego wyzwaniem, za to z językiem i literaturą chłopiec nie ma najmniejszego problemu. Nauczycielka od polskiego nieustannie namawia go do udziału w konkursie literackim.

Taka Zmyłka

W tej części głównie szkolnych perypetii Bożka pojawiają się też pierwsze relacje z dziewczynami, konkretnie z jedną. Krótko mówiąc, pojawia się Zmyłka. Dziewczyna uwielbia czytać, ma zwolnienie z WF-u i Bożek czuje, że ona coś ukrywa.

Jednak chłopiec jest w stanie właśnie dla Zmyłki, wracać ze szkoły dłuższą drogą i to w niepogodę. Podoba mi się niewinność tych pierwszych relacji, zauroczeń sprawiających, że chcę za nią dźwigać te ciężkie książki. A deszcze w sumie nie jest taki uciążliwy, jak się spędza czas na miłej rozmowie.

Wyobraźcie sobie jednak, jak kłopotliwe jest dla chłopca mieszkającego w przedziwnym domu pełnym stworów i potworów, gdy odwiedza go niespodziewanie koleżanka. Już od drzwi trzeba wrzeszczeć: Mam gościa! Tak, żeby głos podniósł się po całym domu od piwnicy aż po strych.

A niech to Licho!

W tej części Bożek też dość często spotyka się ze swym nieco zakręconym, bardzo romantycznym i poetyckim ojcem, który ma w zwyczaju pojawiać się zupełnie niespodziewanie w różnych okolicznościach. I to pod postacią zielonego gluta. Potrafi dosłownie wystrzelić jako glut ze ściany, co nie raz i nie dwa powoduje prześmieszne sytuacje.

Ostatecznie wszystkie „czwartoklasowe” perypetie doprowadzają do niespodziewanej wizyty Bożka z przyjaciółmi w szkole w samym środku nocy. A potem sprawy toczą się szybko, baśniowo i momentami dramatycznie. Jednak w końcu udaje się okiełznać emocje i czające się w podziemiach szkoły zagrożenia.

Bożek dowiaduje się, że nie jest jedynym bohaterem posiadającym głęboko skrywane tajemnice. Mają je zarówno dzieci, jak i dorośli. A żeby wszystkim było nieco łatwiej się z nimi uporać, warto czasem wyjść z własnego bąbelka komfortu.

male licho i babskie sprawki recenzja ksiazki dla dzieci2

male licho i babskie sprawki recenzja ksiazki dla dzieci2

Seria „Małe Licho”

Tekst Marta Kisiel
Ilustracje Paulina Wyrt
Wydawnictwo Wilga
Wiek czytelników 6-10 lat

Wspomniałam, że to seria dla rozczytanych dzieci. Mam poczucie, że da się o niej opowiadać godzinami i nie mam na myśli fabuły.

Zauważcie, że tytułowe Licho jest aniołem, jedną z najcudowniejszych postaci jest diabeł, a książka kompletnie nie opiera się o oczywiste aspekty religijne. Przynajmniej nie o chrześcijaństwo, co już samo w sobie jest ciekawym zabiegiem.

Przecież anioły i diabły, zanim pojawiły się w konkretnej religii, miały gdzieś swoich przodków w wierzeniach pogańskich. Baśniowe podejście do tych postaci, zrobienie z nich po prostu mieszkańców domów i kolegów ludzi, to pstryczek dla wyobraźni wielu dorosłych. Dzieci oczywiście też.

Przeplatanie się świata realnego z tym drugim jest wieloznaczne na kilku poziomach. Do tego otwartość na trudne tematy, nie zawsze wesołe relacje rodzinne, a wszystko podszyte humorem. I to bardzo specyficznym, momentami nieziemskim, ale już wiemy, że w przypadku tej lektury to zupełnie naturalna sprawa.

Mam nadzieję, że wciągnie was ten baśniowy świat prostych w sumie przygód okraszonych zatroskanym i bardzo uczuciowym okrzykiem Małego Licha: Alleluja, moi mili czytelnicy!

Zazdroszczę tym, którzy dopiero rozpoczną swoją przygodę z Bożkiem. A jeśli mogę coś podpowiedzieć, to są też audiobooki z tej serii i ja właśnie od nich zaczynałam. 

male licho seria ksiazek dla dzieci recenzja anna jankowska

 

Swoją opinię o książce mogłam wyrazić dzięki współpracy z wydawnictwem i przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić. Zostawiam link afiliacyjny do Ceneo i tabelkę z cenami w różnych księgarniach na BuyBox. Mam nadzieję, że skorzystacie.  

Dołącz do grupy Aktywne Czytanie – książki dla dzieci i młodzieży na FB

grupa aktywne czytanie ksiazki dla dzieci