Mój tato tańczy dzikie wygibasy to książka napisana przez tatę dwóch dziewczynek. W tej historii tato pomaga córce uporać się ze złością, a rodzicom pokazuje, że nie każda trudniejsza sytuacja musi kończyć się awanturą.
Rozmawiamy o dzieciach w wieku 2-5 lat, zatem słowa awantura czy histeria nie są nam obce. Dokładnie tak samo, jak rodzicom Eli (zwanej Lulą), która na ogół jest radosną, świetną dziewczynką. Miewa jednak (jak my wszyscy) gorsze chwile.
Tato obserwuje emocje
I tak się składa, że gorsza chwila przypadła akurat w momencie, kiedy mama (wykładowczyni na uniwerku) bardzo potrzebowała NIE spóźnić się tego dnia do pracy. Ważna prezentacja, wiadomo, takie sprawy dorosłych.
Właśnie tego poranka Lula kompletnie nie miała ochoty na ubieranie się do przedszkola. No i tak bywa! Od kilku spokojniejszych nie, nie i nie, sprawa zakończyła się „plackiem z Elżbiety” na podłodze. Emocje wzięły górę, bo jednak konieczność ubierania się może człowieka wytrącić z równowagi. Zwłaszcza człowieka w wieku Eli.
Powody do histerii
Tu do akcji wkracza tańczący tato i zaskakuje dziewczynkę reakcją na jej złość. Bez uprzedzenia, moralizowania, wyjaśniania, że bieganie po przedszkolu na golasa nie jest dobrym pomysłem… zaczyna dziki taniec. Taki taniec jest nie tylko relaksujący, uwalniający, ale też prześmieszny.
Lula po chwili czuje, że też ma ochotę zatańczyć, zamiast tak leżeć plackiem na podłodze.
Tato wytańczył złość
Ktoś może pomyśleć, że przecież ten placek wymagał przepracowania z dzieckiem. Usiąść obok, pogłaskać, nazwać własne emocje, potem dziecku pomóc je określić i być tak bardzo, bardzo… dorosłym. W większości sytuacji zgadzam się z tym sposobem.
Bywają jednak takie momenty (i to jeden z nich), że nie trzeba tego robić, można sprawę załagodzić wychowaniem przez zabawę. Jest to jeden z moich ulubionych sposobów komunikacji z dziećmi i z mojego doświadczenia wynika, że najbardziej skuteczny.
Wychowanie przez zabawę
Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi o odwracanie uwagi dziecka od problemu, tylko ocena sytuacji i wykorzystanie jej np. do rozładowania złości przez taniec. Zaskoczenia dziecka, uśmiechnięcia się w momencie, kiedy wydaje się, że nikomu do śmiechu nie jest. Wczucia w sytuację malucha i rozpracowanie jej przez zabawę, wejście w rolę, użycie poczucia humoru, by dotrzeć do miejsca z tabliczką dystans.
Nie będę się tu rozpisywać o samym wychowaniu przez zabawę. Zostawię odcinek podcastu, w którym o książce i metodzie opowiadam całkiem sporo.
Tato tańczy
Ten konkretny tato, autor opowieści, jest tancerzem, co oznacza, że zna się na rzeczy jeśli chodzi o ruch i emocje. Zresztą na końcu książki znajdziemy całą masę przydatnych dla rodziców i wychowawców informacji o tym, jak taniec wpływa na ciało i nasze samopoczucie.
Tato ratuje z opresji
Podoba mi się też wątek „uratowania mamy”. Czasem tak jest, że jedno z rodziców jest zaaferowane np. pracą. Spieszymy się, nie mamy głowy do żartów, stres bierze górę. Jeśli wybuch histerii następuje w momencie, gdy jesteśmy „na skraju”, raczej trudno reagować z dystansem.
Wtedy właśnie nieoceniona jest pomoc drugiej osoby, która patrzy na sytuację z nieco innej perspektywy. Dzisiaj tato ratuje z opresji, jutro pewnie mama wkroczy do akcji w razie potrzeby. Podoba mi się to wychowanie wspierające.
Książka i dodatki
Zobaczcie, ile dodatków jest do tej książki. Zerkałam na stronę Mój tato tańczy, żeby sprawdzić, jak je zdobyć i Was też zachęcam do sprawdzenia. Drewniane magnesy są w różnych pakietach z książką. Do tego naklejki, zakładka, pocztówki i kolorowanka.
Autor Marek Wierzbicki
Ilustracje Agnieszka Malarczyk
Oprawa twarda, kartki miękkie.
Liczba stron: 48
Książka dla dzieci w wieku 2-6 lat.