Legendy polskie to seria kartonowych rymowanych, przepięknie zilustrowanych książek dla dzieci. Wprowadzenie do baśniowego świata opowieści przekazywanych z ust do ust.
Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam legendy. Były czymś więcej niż baśnie, bo wiedziałam, że w każdej legendzie kryje się ziarnko prawy. Przecież Syrenkę można zobaczyć w Warszawie. Koziołki czekają w Poznaniu, nie wspominając o piernikach, które można nie tylko oglądać, ale i smakować.
To ziarnko prawdy zdecydowanie mnie „kręciło” w legendach i tak jest do dziś. Wierzę, że wiele dzieci właśnie za to pokocha (lub już kocha) legendy.
Proste legendy
Z radością patronuję tym napisanym przez Agnieszkę Frączek, bo są zabawne, radosne i odrobinę zadziorne, choć bardzo, bardzo proste. Muszą być proste, bo skierowane do dzieci w wieku 3-6 lat.
Legendy nadają się do zabawy, a dziś oprócz recenzji, podpowiadam, jak dodatkowo wykorzystać te książki i to, że są rymowane. Książki napisane z myślą o najmłodszych, naszpikowane zabawnymi scenkami i tekstami, które (przypuszczam) szybko zostaną podłapane przez maluchy.
Tu opowiadam o czterech tytułach, ale od razu powiem (i zostawię na dole recenzji), że są już kolejne w tej serii książek dla dzieci
Rymy ćwiczą pamięć
Świetny pomysł z rymowankami, które wpadają w ucho i po prostu zostają. Do dzisiaj pamiętam rymowane piosenki z legend, których słuchałam jako dziecko. Przy okazji rymowanki są też świetnym ćwiczeniem pamięci, dlatego przy wspólnym czytaniu, bardzo zachęcam do robienia tego z podziałem na role i uczenia się fragmentów na pamięć. Nie muszą być długie, wybierzcie te najśmieszniejsze teksty.
Z podziałem na role
Oczywiście, żeby móc mówić z pamięci, trzeba wiersz kilka razy przeczytać, ale jeśli Wam się spodoba, dziecko szybko zacznie samo recytować odpowiednie fragmenty. I oprócz tego, że zapamiętało, ze swoją sceną wchodzi w odpowiednim momencie, co oznacza pełne skupienie na czytanym tekście i współpracę z dorosłym. W przypadku przedszkolaków to świetna zabawa i ważna do wyćwiczenia umiejętność.
Prawie teatrzyk
Trochę papieru, nożyczki, jakieś suche gałązki i można tworzyć teatrzyk kukiełkowy na temat ulubionej legendy. Nie musi to być cała odegrana akcja, ale takie ręcznie robione kukiełki z pewnością pomogą dziecku wczuć się w zabawę i też skupić na czytanym tekście.
Nie wymagałabym zagrania całej legendy, wystarczy w odpowiednich momentach (na przykład grając Syrenkę) ożywić na chwilę kukiełkę, nawet bez recytowania tekstu np. podnieść kukiełkę za każdym razem, gdy pada słowo „Syrenka”.
Taka zabawa pokazuje, czy dziecko słucha wiersza, z jaką uwagą i skupieniem. W jakim stopniu rozumie czytany przez dorosłego tekst.
Wycieczka po mieście
Najbardziej aktywne czytanie legend to oczywiście śledzenie ich w rzeczywistości. To znaczy np. wypatrywanie poznańskich koziołków, wspólne pieczenie pierników z miodem, czy odwiedzenie pomnika warszawskiej Syrenki.
Można też wspólnie poszukać zdjęć elementów charakterystycznych dla legend. Na przykład miasta Toruń, pokazać Wisłę na mapie, flądrę w książce o rybach, bo przecież nie zawsze mamy możliwość po prostu wybrać się na wycieczkę do pomnika Syrenki.
Legendy polskie żyją swoim życiem, każda ma wiele wersji zależnych od czasów, regionu i wyobraźni opowiadającego. W tej serii też mamy pewne wariacje na temat znanych legend. Napisane ciepłym, zabawnym językiem. Tu nie ma strasznych postaci, smoki lubią moczyć się w Wiśle zamiast zjadać ludzi. Gniew Posejdona bywa wielki, ale to nic strasznego. Zdecydowanie są to historie napisane z myślą o najmłodszych odbiorcach.
Legendy polskie. Bałtycka flądra
Dorosła wersja brzmi mniej więcej tak.
Wieść głosi, że flądra kiedyś była całkiem zgrabną rybką. Jednak nieposłuszeństwo wobec Neptuna sprowadziło na nią nieszczęście. Władca mórz zabronił wszystkim podwodnym mieszkańcom buszowania wśród zatopionych okrętów. Jednak ciekawska flądra nie mogła się powstrzymać, bo przecież było tam tak wiele świecidełek, skarbów do obejrzenia.
Pewnego dnia Neptun nakrył ją na tym przeszukiwaniu zakazanych terenów, zdenerwował się i rozpętał ogromny sztorm. Wszystko fruwało (właściwie pływało) w ogromnym chaosie. Gdy burza ucichła na brzegu morza leżała przygnieciona kufrem skarbów flądra. Żywa, ale całkiem płaska. Neptun darował jej życie, ale stwierdził, że za takie nieposłuszeństwo wszystkie flądry będą pływać nisko przy dnie, będą płaskie jak naleśniki. Tak tez się stało i jest do dziś.
Legendy polskie – Agnieszka Frączek
Tekst Agnieszka Frączek
Ilustracje Magdalena Jakubowską
Wydawnictwo Mamania
Książki dla 3, 4, 5, 6-latków.
W naszej rymowanej wersji flądra jest zarozumiała i działa wszystkim na nerwy. Przechwala się, dokucza innym rybom, które zresztą nie pozostają jej dłużne.
Taka kłótnia bardzo zdenerwowała Neptuna. Nie myśląc wiele „zarządził spokój” w swoim królestwie tak, jak to on potrafi, czyli gromami i burzą. Wszystkie ryby dostały swoje miejsca, zadania i kłótnie się skończyły, a flądra… no cóż, wiemy, jak dzisiaj wygląda i nie bardzo jest się już czym chwalić.
Legendy polskie. Poznańskie koziołki
Legenda w pierwotnej wersji.
Dawno, dawno temu, bo ok. roku 1550 postanowiono rozbudować poznański ratusz. Zajmował się tym mistrz Bartłomiej, a na prezentację jego dzieła zjechali się ważni panowie, których planowano ugościć udźcem sarnim. Jednak podczas pieczenia udziec wpadł do ognia, wstyd i skandal, bo czym tu ugościć ważne persony?
Zdobycie kolejnego sarniego udźca zlecono pomocnikowi kucharza Pietrkowi, który niestety sarny nigdzie nie znalazł. Zobaczył jednak przy murach miasta, dwa pasące się małe koziołki i pomyślał, że w tej kryzysowej sytuacji, muszą wystarczyć.
Zagonił je do kuchni, ale zwierzaki, gdy tylko je wyswobodzono ze sznurów, zwiały. Nikt nie mógł ich odszukać. Same się pokazały podczas prezentacji zegara na odświeżonym ratuszu, bo tam właśnie, wysoko trykały się rogami, nic sobie nie robiąc z tłumu zacnych gapiów.
Ta scena bardzo rozbawiła burmistrza, który darował brak sarniny i kradzież tych koziołków (przecież do kogoś należały) oraz chaos w dniu prezentacji. Koziołki uszły z życiem, a na pamiątkę tego zdarzenia mistrzowi Bartłomiejowi zlecono dorobienie do zegara mechanizmu z trykającymi się koziołkami.
Legendy polskie – Agnieszka Frączek
Tekst Agnieszka Frączek
Ilustracje Magdalena Jakubowską
Wydawnictwo Mamania
W naszej rymowanej legendzie koziołki mieszkają w Poznaniu i są bardzo, ale to bardzo psotne. Wszyscy mieszkańcy mają ich serdecznie dosyć, a brykające na wolności, robią wiele zamieszania.
Zapada decyzja o złapaniu koziołeczków, ale te uciekają na ratusz przy zegarze i dalej dokazują. Tam jednak ich nikt nie dorwie i nie musi, bo dwa małe psotniki nieco się uspokoiły i mieszkają sobie w wieży, wyskakując o pełnych godzinach, by pokazać się mieszkańcom.
Legendy polskie. Toruńskie pierniki
Tym razem w oryginalnej opowieści znajdujemy się w Toruniu i zajmujemy pieczeniem pierników. Mistrz Bartłomiej znany był w całym królestwo i bardzo szczycił się tą sławą. To na niej i na bogactwie głównie mu zależało. Mistrzowi pomagał dobry i mądry kucharczyk, który też świetnie wypiekał pierniki, w dodatku kochał się w córce Bartłomieja. Ten jednak słyszeć nawet nie chciał o tym, by córkę wydać za biednego kucharczyka.
Pewnego dnia pomocnik uratował z opresji malutką pszczołę, która w podzięce zdradziła mu, by dodał miodu do ciasta na pikniki, wtedy uzyska niezwykły smak.
Tak się złożyło, że tego dnia mistrz dostał zlecenie na przygotowanie pierników dla samego króla i kucharczyk udoskonalił recepturę na ciastka. One tak posmakowały królowi, że oficjalnie ogłosił, iż Toruń jest miastem miodowych pierników. Ma prawo je wypiekać i wysyłać do innych miast.
Kucharczyk zyskał sławę i bogactwo dzięki pomocy dobrej pszczoły, a stary mistrz nie miał już nic przeciwko wydaniu córki za swego pomocnika.
Legendy polskie – Agnieszka Frączek
Tekst Agnieszka Frączek
Ilustracje Magdalena Jakubowską
Wydawnictwo Mamania
W naszej rymowanej wersji spotykamy bogatych cukierników toruńskich i biednego piekarczyka, który z zapałem i talentem wypieka smaczne pierniki. Pewnego razu ogłoszono konkurs na najsmaczniejsze ciastka, wszyscy liczący się stanęli w szranki. Tylko biedny Edek wolał skupić się na potrzebujących, zamiast gonić za sławą i nagrodą.
W podzięce z jego dobre serce dostał od pszczół radę, by do ciasta dodać miodu. Łatwo zgadnąć, że to właśnie wypiekami biednego kuchcika król zachwycił się najbardziej. O tej pory sława o miodowych piernikach toruńskich rozniosła się po świecie.
Legendy polskie. Warszawa Syrenka
Z tą legendą jest pewien kłopot, ponieważ jest tak wiele wersji, że już naprawdę nie wiadomo, w której kryje się ziarno prawdy. Jedna z wersji głosi, że po tym, jak Syrenka zamieszkała w głębinach Wisły i raczyła mieszkańców swoim pięknym śpiewem, pewien chciwy handlarz postanowił ją schwytać i zrobił to.
Na szczęście Syrenka została uratowana przez dobrego rybaka, który zwrócił jej wolność. Ona w podzięce obiecała bronić go i jego bliskich przed wszelkim niebezpieczeństwem. Dla własnego i innych dobra dostała więc miecz i tarczę, żeby nie już nikt nie mógł zrobić jej krzywdy i żeby mogła bronić przyjaciół.
Legendy polskie – Agnieszka Frączek
Tekst Agnieszka Frączak
Ilustracje Magdalena Jakubowską
Wydawnictwo Mamania
W książce poznajemy wariację na temat tej legendy. Do Wisły, przy brzegu której mieszkają już przedziwne, dobre stwory, przybywa Syrenka. Swoim pięknym śpiewem chwyta za serce mieszkańców.
Właśnie z powodu jej pięknego głosu ludzie chcieli ją schwytać i więzić. Na szczęście sprytna Syrenka uciekła przed nieprzychylnymi jej postaciami i ukryła się na dnie Wisły. Wyszła stamtąd dopiero po wielu latach. Jakież było jej zdziwienie, gdy zamiast prostej osady rybackiej zastała wielkie rozbudowane miasto. Skamieniała ze zdziwienia i co? I do dziś tak stoi.
Nowe „Polskie legendy”
Jak wspomniałam na początku, seria się pięknie rozrasta. Kolejne są: Smok wawelski i Kwiat paproci. Opowiadam o nich w recencji.
Obserwuj Aktywne Czytanie, nie przegapisz żadnych wieści o nowościach, rabatach i niespodziankach.