Książki do nauki czytania, konkretnie seria „Czytam sobie” wydawnictwa HarperKids rozrasta się pięknie i to już od dekady. Najnowsze tytuły podkreślają że to już 10 lat, jest powód do dumy.
Wszystkim, którzy nie znają serii Czytam sobie, wyjaśniam, że to książki o trzech poziomach trudności.
- Pierwszy – w tekście znajdziemy do 200 wyrazów, bardzo krótkie zdania pisane 23 podstawowymi głoskami. Są to też ćwiczenia z głoskowania.
- W książkach na poziomie drugim znajdziemy do 900 wyrazów, oczywiście trochę dłuższe zdania, częściej też złożone, a nawet elementy dialogu. Tutaj są też ćwiczenia z sylabizowania.
- Poziom trzeci jest najtrudniejszy, tekst może zawierać do 2800 znaków. Jest tu też alfabetyczny słownik trudnych wyrazów.
Każda z tych książek zawiera też naklejki, taki dodatek dla wytrwałych czytelników.
O poprzednich częściach serii Czytam sobie opowiadałam już kiedyś na blogu Aktywne Czytanie. Warto zerknąć, bo serię tworzą różni autorzy i ilustratorzy: Książki do nauki czytania. Seria Czytam sobie >>
Ta różnorodność to świetny pomysł, jest w czym wybierać. A też nie od dziś wiadomo, że aby dziecko chciało uczyć się czytać (miejmy na względzie, że jest to naprawdę trudna praca umysłowa), powinno być zaciekawiony historią.
Czytam sobie. Jabłko Newtona. Poziom 1
Książka na poziomie pierwszym. Nie wiem, czy zauważyliście, ale seria Czytam sobie podzielona jest także na dodatkowe mini serie np. „Fakty”. Wszystko, co przeczytamy o Izaaku Newtonie, jest prawdą – od dzieciństwa do dorosłości.
To dobry pomysł na ćwiczenie czytania, ale też edukację. Poznajemy Izaaka jako małego chłopca, obserwujemy go przez czas dorastania, aż „spotyka” słynne spadające jabłko. Ono kazało mu się zastanowić nad kilkoma sprawami, a dzieci poznają słowo „grawitacja”.
Czytam sobie. Przygoda w Himalajach. Poziom 1
Książka autorstwa Katarzyny Meyer to poziom pierwszy, czyli jedno lub dwa znania na stronie. Poznajemy Darka, który jest naukowcem wybierającym się na wyprawę właśnie w Himalaje.
Jak wygląda taka wyprawa? Jak wygląda przyroda? Przede wszystkim, jakie zwierzęta można tam spotkać? Tego wszystkiego dowiemy się właśnie z tej książki.
Taka wyprawa to nie jest bułka z masłem, bo spotkać tam można niezwykłe zwierzęta. Na przykład jaki albo pandę małą, są też małpy. Oprócz tych nieco bardziej przyjaznych zwierząt Darek napotyka niebezpieczeństwo. Urocze z pozoru ślady kota, być może oznaczają spotkanie z panterą! Trzeba się mieć na baczności.
Czytam sobie. Kartofel i Werka Blogerka. Poziom 2
To mocna rzecz. Choć nie wiem czy powinnam ją polecać do czytania, ponieważ robi kiepski PR blogerom. 😉
Oczywiście żartuję, a Joanna Olech świetnie pokazała historię, w której odwrócone są klasyczne role. Bo pewnie kojarzycie bajki i baśnie dla dzieci, w których mamy dobre wróżki i złe trolle? Tutaj jest zupełnie odwrotnie.
Troll Kartofel jest poczciwy, uroczy i dobroduszny. Ma wielką nieprzyjemność poznać Werkę Blogerkę, która jest wróżką. Werka jednak zdecydowanie nie jest dobrą, a wredną i to taką na maksa wróżką.
Autorce udało się pokazać charakter postaci, której zależy na rozgłosie i gotowa jest dla niego iść niemalże po trupach do celu. To taki portal Pudelek ze wszystkimi hejterskimi komentarzami ubrany w zwiewną sukienkę wróżki.
Jak nie zdobywać przyjaciół
Werka przygotowała nawet pułapkę w lesie, do której łapie zwierzęta leśne (i trolle), po to, żeby się z nich wyśmiewać, męczyć, ale też wydobywać plotki. Po co? Żeby mieć o czym pisać na blogu. Oczywiście wszystko dobrze się kończy i mały troll zostaje uratowany.
Jednak tu mnie też autorka pozytywnie zaskoczyła, bo nie ma klasycznego happy endu. Zazwyczaj w książkach jest tak, że ta zła postać się nawraca. Werka jednak pozostaje wredna, nikt jej nie lubi. I nawet kiedy Kartofel wyciąga do niej pomocną dłoń, wręcz ratuje życie, nie potrafi wydobyć z siebie najmniejszego „dziękuję”.
Zatem to historia pozwalająca na rozwinięcie tematu związanego z uprzejmością, szacunkiem, wdzięcznością, ale też ślepą pogonią za popularnością. Obstawaniu przy swoim, choć gołym okiem widać, że nie jest to dobra droga.
Przy tych rozmowach z dziećmi nie do końca pewnie chodzić będzie tylko o taką internetową popularność, bo domyślam się, że 6-7 latki uczące się czytać, niekoniecznie za taką podążają. Jednak często zdarzają się dzieci w klasach szkolnych czy przedszkolnych, które dla aprobaty kolegów, są w stanie wznieść się na wyżyny złośliwości, a czasem i głupoty. Jeśli macie do czynienia z takimi dziećmi, polecam przeczytać historię.
Być może potrzebujecie rozwinąć z dzieckiem temat przyjaźni rówieśniczej? Zostawiam artykuł na blogu Nie tylko dla mam: On jest taki uroczy. Dlaczego sobie nie radzi nowej grupie? Naucz dziecko jak być lubianym i zdobywać przyjaciół >>
Czytam sobie. Fafik i kogut. Poziom 2
Przeurocza opowieść o wakacjach na wsi, konkretnie na Mazurach. Poznajemy rodzinkę wybierająca się na urlop: mama, tata Stefek, Nela i pies Fafik.
Wszyscy jadą do koleżanki mamy, ta znajoma ma na imię Jaga. Trochę to niepokoi Nelkę, ponieważ skojarzyła sobie imię z Babą Jagą i obawiała się, że to właśnie do niej jadą w gościnę.
Na miejscu jednak okazuje się, że Jaga nie ma nic wspólnego z bajkową postacią, jest przeuroczą gospodynią i wszyscy na tych wakacjach świetnie się bawią. Spędzają czas w sielski, wręcz wymarzony sposób.
Byłoby jednak trochę nudno w tej historii, gdyby nie wydarzyła się jakaś akcja. I właśnie do tej akcji wkracza kogut, który daje nauczkę Fafikowi zaczepiającemu kury.
Nie bez trudu sytuacja zostaje opanowana i sielskie wakacje trwają. Ostatecznie Fafik i kogut zaprzyjaźniają się, choć psiak już dobrze wie, że zabawa z kurami nie jest wakacyjną atrakcją, która powinna go interesować.
Czytam sobie. Tajemnica zielonej butelki. Poziom 3
Autorem tej książki jest Wojciech Widłak, którego pewnie kojarzycie z książek o Panu Kuleczce czy Wesołego Ryjka.
Mam wrażenie, że niektórzy przy tym tytule po prostu się wzruszą. Opowiada o dwóch brzegach morza, na jednym mieszka dziewczynka z psem i tatą, która pewnego dnia znajduje tajemniczą zieloną butelkę.
Na drugim brzegu morza mieszka mały chłopiec tęskniący za swoim tatą, który zaginął gdzieś podczas rejsu.
Oczywiście dzieci się nie znają, nie mogą się znać, bo odległość między nimi jest przeogromna. Jednak list w butelce sprawia, że dziewczynka z bardzo, bardzo, bardzo daleka, pomaga temu smutnemu chłopczykowi odnaleźć zaginionego tatę.
Wiem, że temat listu w butelce jest dosyć znany, ale Wojciechowi Widłakowi udało się opisać historię tak, że pod koniec są ciarki, przynajmniej ja je miałam. I mam nadzieję, że po przeczytaniu wzruszycie się z dziećmi podobnie. Bo przecież przy nauce czytania nie tylko chodzi o składanie liter, ale właśnie o ten dreszcz, o historie, które zostają z nami na trochę dłużej.
Swoją opinię o książce mogłam wyrazić dzięki współpracy z wydawnictwem i przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić.