„Skąd pochodzi nasze jedzenie?” to książka w duchu Montessori. Proste pytanie, na które możemy teraz odpowiedzieć bardzo konkretnie. Nie tylko hasłem: „Mleko jest od krowy”.
Zaglądamy do mleczarni, do zagrody, do małego gospodarstwa, poznajemy całą serię zdarzeń prowadzących do tego, że mleko od krowy ląduje na naszym stole.
Mleko, chleb, ryby, mięso, jabłka, jajka, pomidory – sprawdzamy pochodzenie wszystkiego, co ważne w piramidzie zdrowego żywienia.
Pomoże docenić jedzenie i pracę
Bardzo potrzebna i konkretna książka, w której nie ma opinii, są fakty. Pomoże dzieciom zrozumieć, ale chyba przede wszystkim docenić to, co mają podane (dosłownie) na talerzu. Skąd? Jak? Ile to pracy kosztuje i na czym ona polega? Nie mam wątpliwości, że jest też odważna w pokazywaniu konkretów.
Pomysł polega na wyjaśnieniu dzieciom, jak powstaje jedzenie, po które codziennie sięgają. A może powstawać w różnych warunkach np. małych rodzinnych gospodarstwach lub w dużych fabrykach, na farmach. Może być produkowane z dbałością o zwierzęta, z szacunkiem dla nich, ekologicznie lub masowo, bez zastanawiania się, jak się czuje zwierzę zamknięte w klatce.
Sprawdzone jedzenie
Autorka przy pisaniu książki nie poprzestała na suchej teorii, wybrała się do wszystkich miejsc, które mamy tu opisane. Rozmawiała z pracownikami, sprawdzała, dociekała, obserwowała zwierzęta, robiła szkice, bo zależało jej na stworzeniu prostej, jednocześnie prawdziwej książki dla dzieci, w której skupiamy się na produkcji jedzenia.
Niezależnie od tego, co komu smakuje, jeść musi każdy, dlatego dobrze wiedzieć, skąd się to jedzenie bierze. Jasne, że o jedzeniu można mówić i mówić. Od walorów smakowych, przez podróże kulinarne po świecie czy egzotyczne smaki.
Tym razem jednak mówimy o najbardziej popularnych produktach i sprawdzamy, gdzie były, zanim wylądowały na naszych stołach.
Małe nie zawsze jest piękne
Od razu też zaznaczę (i jest to powiedziane w książce), wielkość gospodarstwa, sadu, farmy nie ma związku ze świadomą produkcją. Nie jest regułą, że im mniejsze gospodarstwo, tym zdrowsze jedzenie produkuje. Tu do akcji wkracza czynnik ludzki i decyzje, jakie podejmują ludzie. Mogą istnieć spore sady ekologiczne i małe gospodarstwa szpikujące kury chemikaliami. Decydują ludzie.
Naszym zadaniem, czyli konsumentów, jest sprawdzanie, skąd pochodzi jedzenie i dokonywanie sensownych wyborów zakupowych. To jednak dalszy etap, bo żeby takiego wyboru dokonać, trzeba znać wszystkie opcje. Te opcje są tu pokazane, po to, żeby kiedyś w przyszłości nie padło hasło: Ojej, nie wiedziałem.
Bardzo pomogą w tym też rozpisane etykiety, informujące, jak sprawdzać pochodzenie pokarmów.
Książki edukacyjne
Można też tę książkę potraktować po prostu jako propozycję edukacyjną, gdzie bez emocji, żadnych kontekstów i wchodzenia w poglądy, dowiadujemy się, skąd się bierze jedzenie na naszym stole. Mówiąc o poglądach, mam na myśli przekonywanie innych np. do zrezygnowania z zjedzenia mięsa, przejścia na konkretną dietę itp. Tu niczego takiego nie znajdziemy, są tylko informacje, suche fakty.
Dla wielu dzieci zresztą wcale nie będą takie „suche”, a raczej fascynujące. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, jest cała rzesza maluchów, które naprawdę na pytanie o to, skąd się bierze mleko, odpowiedzą, że ze sklepu.
Jedzenie i jego pochodzenie
Rozdziały są świetnie uporządkowane, z myślą o dzieciach rozpisane krok po kroku. Za każdym razem jest rozkładówka pokazująca mały zakład np. piekarnię rodzinną, małe gospodarstwo i duże przedsiębiorstwo. Rozrysowany proces produkcji z podpisanymi najważniejszymi elementami. Żeby dziecko mogło ułożyć sobie w głowie, jak to wszystko wygląda od początku do końca.
Kolejna strona w każdym rozdziale to szczegółowe informacje na temat produkcji jedzenia np. chleb, jajka, jabłka czy mięso. Tu już mamy nieco więcej napisane i rysunki obrazujące tekst. Proste słowa i konkrety. Nic więcej w zasadzie nie jest potrzebne.
Komu przyda się ta książka?
Uważam, że jest to propozycja do przeczytania od deski do deski z dziećmi w wieku 6-9 lat, a wybiórczo można ją też czytać z młodszymi (4-5 lat). Sam ciąg następujących po sobie czynności związanych z produkcją wymaga skupienia i umiejętności logicznego myślenia, wyciągania wniosków, ale też wyobrażenia sobie pewnych nieznanych dotąd sytuacji.
Mówimy o realnych, życiowych sprawach np. kurach zamkniętych w klatkach, czy rybach wyławianych żywcem w ogromnych sieciach, zabijaniu świń. Do tego potrzebna jest pewna dojrzałość, to może być trudne dla młodszych dzieci i też na wszystko jest czas i miejsce. Nie chodzi o zatajanie prawdy (obrazki z zabijaniem świń) do końca życia, tylko o stopniowe prowadzenie dzieci w temat.
Jedzenie na talerzu
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że rodzice mogą mieć dylemat, czy w ogóle mówić dzieciom i pokazywać, jak wygląda proces przetwarzania mięsa. Tu mamy rozrysowaną całość – od zapłodnienia maciory do przywiezienia zapakowanego produktu do sklepu.
Myślę, że wszystko zależy od wrażliwości dziecka i jego gotowości do rozmów na temat zabijania zwierząt. Bo, że zabijane są zwierzęta po to, żebym mogli zjeść kotlety, nie ulega żadnej dyskusji.
Rozmowy z dziećmi
Dlatego uważam, że to jest książka do czytania z rodzicem i bardzo aktywnego tłumaczenia dzieciom, po co te zwierzęta zabijamy. Jak to robić, żeby nie narażać ich na zbędne cierpienie? Dlaczego są na świecie zakłady, które nie biorą pod uwagę tego cierpienia? Pewnie padną takie pytania. Mam nadzieję, że tak się stanie.
Od takich rozmów już coraz krótsza droga do dyskusji o tym, co, jak i gdzie kupować. Takich podpowiedzi nie znajdziemy w książce, bo też jej założeniem jest właśnie informowanie, a nie decydowanie za kogoś, co jeść.
Docenić jedzenie na talerzu
Są tu też rozdziały o pieczywie, owocach, nie tylko przecież mięso zjadamy. Myślę, że pokazanie dzieciom, jak wiele trudu kosztuje położenie jabłka czy kromki chleba na talerzu, pozwoli docenić to, co mamy na wyciągnięcie ręki.
Po tych rozdziałach można poczuć wdzięczność do natury, która po prostu dzieli się z nami swoimi dobrami. Czasem przeczytanie o tym, jak coś powstaje krok po kroku, zmienia sposób myślenia o tym, czy warto spróbować. W tym wypadku też może się tak stać.
Jedzenie smaczne i mądre
Nie wiem jak wam, ale mi jedzenie kojarzy się z przyjemnością. Jako dorosła jednak zdaję sobie sprawę z tego, że za moją przyjemnością często stoi praca wielu osób, śmierć zwierząt, dlatego staram się wybierać z głową.
Można by pomyśleć, że to po prostu książka o jedzeniu. Jasne, można i tak ja potraktować. Jednak dla mnie to też krok dalej w edukacji świadomego pokolenia. Dzisiaj dzieci, jutro dorośli, którzy będą wybierać, gdzie i jak robią zakupy.
I chyba właśnie najbardziej to cieszy mnie przy tym patronacie, bezstronna opowieść o produkcji podstawowych produktów lądujących na sklepowych półkach i naszych talerzach. Teraz już wiemy, co i jak. Wybór należy do nas.
Skąd pochodzi nasze jedzenie?
Autorka Julia Dürr
Wydawnictwo Sam
Wiek czytelników 4-9 lat.
Obserwuj Aktywne Czytanie, nie przegapisz żadnych wieści o nowościach, rabatach i niespodziankach.