Baśka i Maks. Język polski nie z tej ziemi RECENZJA książki

Chwilę mi zajęło zaznajomienie się z tą książką, bo muszę przyznać, że dawno nie miałam do czynienia z tak bogatym językowo dziełem. Baśka i Maks. Język polski nie z tej ziemi.

Autorem tekstu jest Marcin Przewoźniak, ilustracje stworzyła Nikola Kucharska. Biorąc pod uwagę talent tej ilustratorki, można było przypuszczać, że prezentowane obrazy będą ekspresyjne, dynamiczne, wręcz komiksowe. I rzeczywiście tak jest.

Z kolei Marcin Przewoźniak słynie ze swojej miłości do języka oraz pisania znakomitych książek dla dzieci.

Każda część, a jest ich łącznie 15, prezentuje się nieco inaczej.

Głównymi bohaterami są Baśka i Maks, papużki nierozłączki, które z radością odkrywają tajniki języka polskiego.

Baśka i Maks na tropie słówek

Myk polega na tym, że oni dosłownie biorą się za interpretację przysłów, co często prowadzi do zabawnych sytuacji.

Jednakże nie tylko o przysłowia tu chodzi, również o różnorodne wyrażenia. Na przykład, że ktoś „nie jest z tej ziemi” albo że „są papużkami nierozłączkami” lub że „narobili bigosu”.

Książka składa się z krótkich rozdziałów, w których omawiane jest kilka wyrażeń.

Dziadek Baśki jest szewcem, dlatego to do niego dzieci zwróciły się, gdy usłyszały, że „ktoś jest głupi, jak but z lewej nogi”. Dowiedziały się od dziadka, że „czasem też szewc bez butów chodzi”.

Zastanówmy się, jak wyglądałyby nasze rozmowy, gdybyśmy faktycznie nie rozumieli znaczenia pewnych wyrażeń lub czytali je dosłownie. Na przykład, co oznacza: „coś strzeliło do głowy”, „coś się święci” albo „w czepku urodzony”?

Uważam, że to genialna propozycja dla tych, którzy chcą poszerzyć słownictwo dziecka, rozwijać jego sposób myślenia oraz ogólną orientację językową.

Edukacja i rozrywka

Jest to też fantastyczna propozycja dla tych, którzy po prostu lubią zgłębiać tajniki języka polskiego. Autor prezentuje wiele konkretnych przykładów i historii, które przydarzyły się Baśce i Maksowi – nie ma tu miejsca na nudę.

Co jakiś czas pojawiają się również ramki „Rameczki rymeczki”, na przykład: „wszystkie winy darowane, bo się wykręciłeś sianem”.

To nowoczesne, interesujące podejście do edukacji, bo dzieci, badając język, nie tylko zaglądają do książki czy rozmawiają z innymi. Również korzystają z telefonów komórkowych i samodzielnie kombinują.

Baśka i Maks w różnych odsłonach

Każda część tej książki została zaplanowana nieco inaczej i koncentruje się na powiedzeniach związanych z konkretnymi tematami np. jedzenie, zwierzęta.

Szczególnie zachwycająca jest część szósta, zatytułowana „Supermoce superrodzin”. Prezentuje się bardzo komiksowo.

Jestem pod wrażeniem nie tylko bogactwa językowego tej książki, ale także przekazu, który jest niebanalny.

Choć oczywiście podpowiadam zachowanie umiaru w przyswajaniu tych wszystkich informacji, żeby nie przedawkować. Tu robotę robią właśnie krótkie rozdziały.

Mam nadzieję, że Baśka i Maks trafią do polskich szkół, a nawet szkół polonijnych za granicą, bo ich obecność tam również byłaby bardzo pożądana.

Edukacyjne książki dla dzieci

Autorzy pokazali, jak fantastycznie i różnorodnie można rozmawiać o języku, również wierszem.

Na końcu znajduje się jeszcze quiz, który sprawdza, co czytelnicy zapamiętali.

Jestem pewna, że ta książka będzie towarzyszyć wam przez wiele lat.

Jeśli miałabym zaproponować uniwersalny prezent dla kogoś, kogo nie znamy zbyt dobrze, ale chcemy go obdarować czymś użytecznym, ciekawym i edukacyjnym, uważam, że to trafiony wybór.

To co, czytamy?