Jakiś czas temu pisałam na blogu o tytułach Nudzę się i Smutno mi, a teraz przyszła kolej na Przykro mi i Martwię się.
Trudne słowo PRZEPRASZAM
Pierwsza książka z serii o dziewczynce, flamingu i ziemniaczku, o której chcę dziś powiedzieć, to Przykro mi. Mam wrażenie, że szczególnie spodoba się ona dzieciom, którym wyjątkowo trudno przechodzi przez gardło słowo przepraszam. 🙂
Bo sytuacja jest taka: ziemniak powiedział do flaminga coś, czego nie powinien mówić. Zranił jego uczucia i przyjaźń zawisła na włosku.
Flamingowi jest przykro, ziemniaczkowi też jest przykro, a dziewczynka próbuje załagodzić sytuację. Przekonuje ziemniaka, że powinien przeprosić przyjaciela. Ten jednak – choć czuje, że źle postąpił – za wszelką cenę chce się od tej przykrej powinności wymigać.
Kombinuje na różne sposoby. Najpierw próbuje się wybielić, twierdząc, że to nie jego wina. Później zastanawia się, co poza słowem przepraszam mógłby w tej sytuacji powiedzieć. Potem planuje się przebrać – może wtedy flaming go nie pozna i będzie się z nim dalej bawił? Przychodzi mu też do głowy pomysł, żeby gdzieś wyjechać – wtedy problem sam zniknie.
Od przeprosin nie da się uciec
Dziewczynka uświadamia ziemniaczkowi, że jego pomysły nie są dobrymi rozwiązaniami. A problem wcale sam się nie rozwiąże.
I choć słowo przepraszam naprawdę czasem trudno wypowiedzieć, to warto to zrobić. Również dlatego, żeby samemu poczuć się lepiej. Bo skoro ziemniakowi jest przykro, to przeprosiny z pewnością mu pomogą.
Ziemniaczek w końcu daje za wygraną. Wyrzuca z siebie ogromne i żałosne PRZEPRASZAM, rozmawia z flamingiem i gdy już wszystko sobie wyjaśniają, mogą wrócić do wspólnej zabawy.
>
Paskudne zmartwienia
Myślę, że sporo jest dzieci (i dorosłych!) martwiących się na zapas. Przejmujących się, że coś złego może się wydarzyć, szczególnie jeśli wydarzyło się już w przeszłości.
Każdy z nas ma na swoim koncie jakieś nieprzyjemne doświadczenia. Bohaterowie drugiej z prezentowanych dziś książek – Martwię się – również.
Flaming włożył dziób do słoika z masłem orzechowym, które – w jego mniemaniu – jest bardzo, ale to bardzo groźne. Ziemniak spadł i nieźle się potłukł, a dziewczynka złamała rękę.
A co jeśli te wszystkie nieszczęścia się powtórzą?
Ziemniaczek bardzo się tym stresuje, ale dziewczynka stara się rozwiać jego obawy. Przede wszystkim – zamartwianie się na zapas nie ma sensu. Nikt z nas nie wie przecież, co się wydarzy.
Poza tym – nawet jeśli przytrafia się nam coś złego – zawsze jakoś się to potem prostuje i naprawia.
Martwienie się nie ma sensu
Flaming zrobił sobie kanapkę z czymś innym niż masło orzechowe. Ziemniak dostał od lekarza pachnącą naklejkę, a na gipsie u dziewczynki pojawiły się zabawne bazgroły.
Zresztą, martwienie się na zapas to jak owijanie się folią bąbelkową, która ma nas chronić przed skaleczeniem czy siniakami. Właśnie tak obrazowo zostało to przedstawione w książce.
W ten sposób flaming i ziemniaczek postanowili się zabezpieczyć przed zranieniem, ale szybko przekonali się, że nic dobrego z tego nie wynikło. W takim „opakowaniu” nie da się ani swobodnie poruszać, ani oddychać. Robi się tylko nieprzyjemnie i niewygodnie, więc po co zawracać sobie tym głowę?
Nie chodzi o to, żeby przekonywać dzieci, że nic złego się nigdy nie wydarzy. Prawda jest jednak taka, że skoro nie przewidzimy przyszłości, to zamiast zakładać, że znowu przydarzy nam się nieszczęście, skupmy się na czerpaniu przyjemności z tego, co jest tu i teraz. I wyciąganiu wniosków z tego, co nam się przydarza, żeby w przyszłości unikać podobnych tarapatów.
Dziewczynka, flaming i ziemniaczek: „Martwię się”, „Przykro mi”
Nasza Księgarnia
Wiek czytelników: 4-7 lat
Okładka twarda, kartki miękkie
Zdjęcia bez filtrów!
Swoją opinię o książce wyraziłam bez żadnej współpracy komercyjnej z wydawnictwem, za to zdecydowanie przemyślałam decyzję, że chcę się nią z Wami podzielić.