Mała Wu i odwaga to kolejna książka o mądrej, uroczej wiewiórce wymyślona przez Renatę Pażusińską.
Tym razem Mała Wu jest pod patronackimi skrzydłami bloga Aktywne Czytanie. Zajęło to trochę czasu, ale czułam, że potrzebuję dłuższej chwili, żeby dobrze poznać wiewiórkę. I powiem Wam, że podziwiam wytrwałość autorki i to, jak rozbudowuje opowieść o Małej Wu.
Na blogu opowiedziałam w recenzjach o wszystkich częściach, linki do nich zostawiam na dole. A dzisiaj mam ogromną przyjemność porozmawiać z Renatą Pażusińską o najnowszej części i ogólnie o pracy autorki oraz wydawczyni.
Mała Wu i odwaga
Moim zdaniem to najbardziej dopracowana historia ze wszystkich części. Być może moje wrażenie wynika z tego, że już dobrze znam Małą Wu. Obserwowałam rodzącą się przyjaźń z polarnym niedźwiedziem Domim, jej drogę od samotności do poznania nowych przyjaciół.
Potem smutek z powodu rozstania z Domim, który postanawił wrócić do domu po długim pobycie u rodziny w Polsce.
Mała Wu jest urocza, co nie znaczy, że zawsze jej wszystko lekko przychodzi. Powiedziałabym, że przeciwnie, często ma do pokonania kłody i to spore, jak na takie małe stworzenie.
Odwaga dojrzewa powoli
W tej części Mała Wu poznaje sówkę, której nie wychodzi latanie. Sowa boi się spróbować, co dla Wu nie jest powodem do wyśmiewania, bo sama doskonale rozumie, jak to jest mieć pod górkę. Musicie wiedzieć, że wiewiórka od zawsze jąka się, co czasem sprawia, że inni jej nie rozumieją lub się z niej śmieją.
I w tej części dokładnie to rozrobiły złośliwe zające, śmiały się z sówki i wiewiórki. Znacie tej rodzaj „odwagi” na pokaza przed kumplami? Bo mniejsze, jedna się jąka, druga boi latać, łatwe cel do takiego ataku.
Mała Wu jednak nie daje się zastraszyć, nie tym razem. Przypuszczam, że gdyby spotkało ją to w pierwszej części, pewnie uciekłaby szybko i nie zareagowała. Teraz jednak odważnie broni sówki.
Super, że mamy w historie wątek wyśmiewania słabszych i stawania w obronie tych, którzy są w potrzebie. To właśnie jest odwaga – spróbować czegoś nowego lub nie pozwolić na krzywdzenie innych.
Zającom nosa uciera też niedźwiedź, także nie martwcie się, łobuzy najadły się strachu, gdy przyszło do rozmowy z kimś większym od nich.
Odwaga jest zaraźliwa
W każdym razie, w tej historii sówka ostatecznie zbiera się na odwagę i uczy latać, a mała Wu zdobywa nową przyjaciółkę. Do tego jeszcze dojrzewa do spełnienia pewnego wielkiego marzenia, do którego właśnie odwagi potrzeba jej będzie sporo. Mam wrażenie, że o tym przeczytamy już w kolejnej części.
Jeśli macie wrażliwe dzieci lub takie, którym zdobywanie nowych umiejętności nie przychodzi na pstryknięcie palcem, warto sięgną po całą serię o wiewiórce Wu.
To niepozorne stworzonko przeszło bardzo długą drogę i może pokazać wielu dzieciom, że smutki, zwątpienie, czy trudne sytuacje są do pokonania, jeśli ma się przy sobie wspierających bliskich. A lęków i obaw nie warto dusić w sobie, tylko o nich mówić głośno.
Sówka myślała, że to wstyd tak się bać, a przecież my wiemy, że wstydzić to się powinny głównie te zające.
W tej części są też dodatkowe zabawy dla małych czytelników.
Aktywne Czytanie ROZMOWY
Dzisiaj naszą rozmówczynią jest autorka książek o Małej Wu, pani Renata Pażusińska. Serdecznie witam.
Dzień dobry, również witam bardzo serdecznie. Bardzo się cieszę, że mogę wziąć udział w rozmowie dla cudownego grona rodziców dzieci, które czytają lub lubią mieć czytane książki.
Pokazuję Małą Wu, a zwłaszcza pierwszą część, bo to już jest seria książek. Pretekstem do naszego spotkania jest kolejny tom. Ja mam trzy, czytałam też 4. część, do której zaraz przejdziemy.
Przybliżmy wszystkim postać Małej Wu. Na Aktywnym Czytaniu Mała Wu już się rozgościła, dzieciom i rodzicom bardzo się podobała. Proszę powiedzieć, dlaczego akurat wiewiórka stała się główną postacią.
Zacznę od tego, że jak byłam małą dziewczynką, uwielbiałam wiewiórki. Ale też wiąże się z tym pewna historia. Pochodzę z Wilna, tam się wychowywałam w dwujęzycznym środowisku. Ludzie, widząc moje prawie śnieżnobiałe włosy, mówili do mnie „biała”, „bielaczek”, „biełka”. A ponieważ „biełka” po rosyjsku to wiewiórka, tak już zostało, że jestem tą biełką – wiewiórką. I tak do dzisiaj w rodzinie na mnie mówią. Stąd to zamiłowanie do tej postaci.
A jeśli chodzi o samą książkę – zastanawiałam się nad zimową opowieścią dla dzieci i szukałam takich postaci, którym na początku nie jest łatwo, ale potrafią się odnaleźć w trudnych sytuacjach. Uznałam, że taka Mała Wu byłaby cudowna: Wu jąka się i sepleni, przez co jej start jest trudniejszy, również jeśli chodzi o nawiązywanie relacji z innymi. I tak już zostało.
Znalazłam dla niej przyjaciela – misia polarnego. Generalnie takie przyjaźnie się nie zdarzają, ale to tylko w teorii. W życiu bywa różnie. To jest nasz kochany Domi, który również nie jest przypadkiem, bo w ten sposób chciałam podbudować poczucie pewności mojego syna, który ma na imię Dominiki. Stąd imię przyjaciela Małej Wu.
Dlatego właśnie uwielbiam rozmawiać z autorami, bo dowiadujemy się, co stoi za taką mądrą opowieścią, za tak pięknie zilustrowaną książką. Nawet nie wpadłam na to, żeby zapytać, skąd wziął się Domi, a teraz już wiem.
Ale dla tych, którzy w ogóle nie znają tych historii, to powiem w dwóch słowach: mała wiewiórka poznaje misia polarnego Domi, który przyjechał do Polski odwiedzić swoich dalekich kuzynów, przypadkiem trafił na Małą Wu i tak się rozpoczęła ich przyjaźń. Mała Wu jest słodziakiem i mogłaby skraść serca wszystkich, ale nie jest jej łatwo: jąka się, jest samotnym zwierzątkiem, ma za sobą smutną historię, nie umie poprosić o pomoc.
To wszystko się dzieje w pierwszej części i pomaga jej przyjaciel Domi. Ale to nie jest słodka dziecięca opowieść. Ta historia ma w sobie wiele wyzwań do pokonania. Wiewiórka za każdym razem mierzy się z jakimiś trudnościami.
Nawet w tej świątecznej książce, gdzie ma już przyjaciela, spędza czas świąt u rodziny niedźwiedzi, to ma takie momenty, kiedy docenia to, co się tam dzieje i tę rodzinną atmosferę, bo dobrze pamięta swoją przeszłość i dobrze wie, że nie zawsze tak było w jej życiu.
Co Panią skłoniło, żeby ta słodka mała wiewiórka miała aż tyle problemów do pokonania?
Przyznam, że w każdej książce jest sporo z autora czy autorki i tak myślę, że jednak ta Mała Wu to w dużej mierze ja sama. I to jest w pewnym sensie również moja droga, choć nie miałam w sobie takiego deficytu jak jąkanie czy samotność, brak rodziny.
To są takie uniwersalne emocje, które wiewiórka przeżywa, czyli odnalezienie prawdziwego przyjaciela, rozstanie z kimś bliskim, co nie jest prostą sprawą w życiu każdego człowieka. Podświadomie chciałam pokazać swoją drogę do mojego najbliższego przyjaciela, do mojego syna. To nie była łatwa droga, ale bardzo mojego syna kocham i jestem mu wdzięczna, że go mam w swoim życiu, on odgrywa ważną rolę.
No proszę bardzo, ja bym tego tak nie odczytała, ale to są właśnie takie tajemnice, które stoją za Małą Wu. A może teraz powiemy o najnowszej książce, ktorej jeszcze ja fizycznie nie mam. Czy Pani ją ma?
Jeszcze nie, ale wydrukowałam sobie kilka ilustracji i chciałam od razu pokazać, jak będzie wyglądała okładka. To są takie próby do kart: z jednej strony jest ilustracja, a z drugiej cytat z książki. Jestem bardzo szczęśliwa, że współpracuję z moją ilustratorką i że ona stworzyła właśnie taką a nie inną Małą Wu. Historia powstawania tej książki jest długa.
Proszę powiedzieć w dwóch słowach.
Szykowałam tę historię na konkurs, ilustratorka przygotowała trzy ilustracje, ale nie wysłałam książki, po czym nasza współpraca się zawiesiła prawie na dwa lata. Jestem dumna sama z siebie, że byłam tak konsekwentna i w końcu przez te dwa lata udało mi się przekonać Paulinę do tego, żeby się podjęła ponownie pracy nad tą książką, bo nie miała wcześniej doświadczenia jako ilustratorka.
Narysowała wiewiórkę i od razu wiedziałam, że to ta postać. Pokażę kilka ilustracji z nowej książki. Uwielbiam tę ilustrację latającej wiewiórki, ponieważ chciałam, aby moja bohaterka marzyła o tym, żeby latać. To jest książka na dobranoc, taka naprawdę wyciszająca z małym elementem delikatnej nocnej grozy. Ale można każdy strach przed snem pokonać.
Ta książka też w tym pomaga. Mała Wu boi się zasnąć, ale pomaga jej księżyc, który spełnia marzenia. Ta nowa książka zaczyna się w pogodny letni dzień, nie ma już Domiego, on jest tylko w myślach i sercu Małej Wu.
Powiedzmy, dlaczego nie ma Domiego. W tej części Domi zdecydował się wrócić do domu, bo tęsknił za swoją rodziną. To była kolejna trudność dla Małej Wu. Ale oczywiście udało się i ten temat przepracować.
Dlatego pojawia się ktoś nowy – Mała Sówka, która do odważnych nie należy. Ma przed sobą też sporo do pokonania. Teraz ruch jest po stronie Małej Wu, która jest nieśmiała, ale kiedy widzi kogoś jeszcze bardziej nieśmiałego niż ona, próbuje pomóc. Bo ma taką naturę. Zwierzątka się wspierają, razem przechodzą trudny czas.
Wczoraj pisałam recenzję 4. części tej książki i bardzo podobały mi się te wątki, które pokazują dzieciom, że odwaga to nie jest to, co znamy np. z bajek Disneya: że książę pokonuje smoka, że trzeba być brawurowym. Odwagą mogą być drobne gesty. Odwaga też nie jest jednoznaczna i to wyraźnie widać w tej książce. Można się bać, jednocześnie podejmując jakieś wyzwanie. Odwaga jest powiązana z lękiem. To oznacza, że nie jesteśmy nieustraszeni, ale odwagą jest nasza mądra decyzja.
Omówmy ważny wątek dla dzieci – wyśmiewanie. Jestem bardzo wyczulona na ten temat w książkach dla dzieci. A tu mamy zające, które wyśmiewają się z Małej Wu, która się boi, i z Małej Sówki, która boi się podjąć wyzwanie nauki latania. Skąd pomysł na ten wątek, czy to też było dla Pani ważne, żeby tak pokazać ten temat?
Zdecydowanie było to dla mnie ważne, ponieważ mam kontakt z przedszkolakami i bardzo często o tym słyszę. Obserwuję środowisko syna i chciałam mu podpowiedzieć, co można w takiej sytuacji zrobić i dać przekonanie, że nie trzeba być zawsze rycerzem – są różne drogi, żeby rozwiązać trudną sytuację. Chciałam wesprzeć syna, ale też jego przyjaciół.
Super, że pojawił się ten wątek. Chciałam jeszcze zapytać o warsztat pisarza. Czy pisząc pierwszą część Małej Wu, miała Pani pomysł, że to będzie cała seria?
Wydanie pierwszej książki to było jakieś szaleństwo – jej premiera była w dniu moich urodzin, przygotowania do tego trwały 2 lata, ale tak naprawdę to był bardzo intensywny czas. Muszę się przyznać, że to nie jest moja pierwsza książka. Wcześniej wydałam audiobook i przygotowałam jedną książkę.
Pokażę okładkę, bo jestem z niej bardzo dumna. To też był mój pomysł. Magiczna Wyspa Domirea – moje wydawnictwo nazywa się Domirea. W książce jest dużo pięknych ilustracji. Ze względu na koszty nie zdecydowałam się jej wydać, nie wysyłałam jej też do wydawnictw. Stwierdziłam, że spróbuję z Małą Wu i tak się stało: wydałam pierwszą część.
Zorganizowałam świąteczną akcję Sto książek dla polskich dzieci w Wilnie, bo stamtąd pochodzę. To akurat był początek pandemii, więc na ostatnią chwilę dzieci dostały te książki. A potem doszłam do wniosku, że historia Małej Wu została tak zawieszona, trzeba to kontynuować i dlatego napisałam kolejną część – Wiosnę.
Dopiero gdy napisałam tę część, stworzyłam Małą Wu i magiczne święta i to ta książka została wydana jako druga. Te książki nie muszą być czytane po kolei, bo to są niezależne treści.
Tak, one faktycznie są całością cyklu, ale nie ma problemu, żeby czytać je osobno. Wrócę jeszcze do tego audiobooka: czy można go gdzieś posłuchać?
Jest dostępny w Audiotece, ale niedługo będzie dostępny na wszystkich innych portalach. Do papierowych książek również pojawią się audiobooki. A na YouTube można posłuchać świątecznej piosenki z jednej z książek.
A gdzie spotkamy w sieci Małą Wu? Wiem, że ma Pani swoją stronę autorską, ale czy Mała Wu też się doczeka swojej strony?
Nowa strona www.mala-wu.com, która już działa, skupia się już tylko na książkach: będzie się można zapisać na newsletter, otrzymać jakieś gratisy, np. kolorowanki.
Zapytam Panią o plany na zimę 2022. Co się wydarzy tej zimy u Małej Wu?
Mała Wu zaistnieje jako maskotka. Planujemy też wydać puzzle i gry planszowe. Jest także pomysł na książkę, ale nie do końca mogę go zdradzić. Chciałabym stworzyć dłuższą serię, więc planuję dwie książki na przyszły rok: drukowane lub w formie audiobooków.
Czyli najlepiej śledzić stronę www.mala-wu.com i tam dowiadywać się o wszystkich planach?
Tak, i dla wszystkich, którzy zdecydują się mnie wesprzeć i kupić książki w przedsprzedaży, mam prezent w postaci przepisu na ulubione ciasteczka Małej Wu – receptura została opracowana przeze mnie i mojego syna.
Dużo się dowiedziałam, Pani Renato. Bardzo dziękuję, że mogliśmy poznać tę historię, której nie da się wyczytać z książek, jeśli się z Panią nie porozmawia. Trzymam kciuki za kolejne części i za tę przesłodką wiewióreczkę, którą Pani pokazuje. Zapraszam wszystkich na stronę Małej Wu i do przeczytania recenzji Małej Wu na blogu Aktywne Czytanie. Ta ostatnia część – o odwadze – będzie wydana pod patronatem Aktywnego Czytania.
Tak, a ona będzie inna niż pozostałe: znajdziemy w niej wyszukiwanki, trochę informacji dodatkowych o odwadze i różne pytania wspomagające dla rodziców.
Bardzo dziękuję za dzisiejszą rozmowę.
Ja i Mała Wu również serdecznie dziękujemy.
Mała Wu i ODWAGA
Autorka Renata Pażusinska. Koniecznie zerknijcie na stronę autorki – KLIK!
Ilustracje Paulina Siwek
Wiek czytelników: 3-6 lat
Czytanie i słuchanie
Do czytania proponuję słuchać prawdziwych odgłosów przyrody, bo to często pomaga w skupieniu i relaksuje.
Swoją opinię o książce mogłam wyrazić dzięki współpracy z wydawnictwem i przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić.