#komiksydladzieci #naukaczytania #bitmaksispółka #imprezaarety
Mam nadzieję, że chociaż część początkujących czytelników zna serię Bitmaks i spółka, bo to komiksy przygotowane właśnie z myślą o nich. Kolejna już część tego cyklu nosi tytuł Impreza Arety.
Jeśli jednak nigdy nie słyszeliście o Niebieskim Lesie i jego mieszkańcach, serdecznie zapraszam do przeczytania recenzji na blogu Aktywne Czytanie, bo to moja patronacka seria.
Impreza Arety wisi na włosku
Mieszkańcy Niebieskiego Lasu są bardzo wyjątkowi. Każdy ma swoje przywary, zainteresowania, charakterek i ciekawą przeszłość. Autorzy w każdym komiksie przybliżają nam jedną postać i uchylają rąbka tajemnicy na temat jej wcześniejszych losów. Nie inaczej jest w Imprezie Arety.
Areta jest wróżką, która… no, nie potrafi czarować. A przynajmniej nie tak, jak inne wróżki. Zawsze miała z tym kłopoty, nie raz się zdarzyło, że swoim czarowaniem narobiła więcej szkody niż pożytku.
Nie zmienia to jednak faktu, że jest wspaniałą postacią, wszyscy ją lubią za życzliwość i to, że zawsze jest miła. Dlatego Bitmaks, Wagner i Mozart tak dziwią się, gdy dochodzi do ich uszu wieść o strasznej kłótni między Alfem i Aretą.
Musicie wiedzieć, że Alfie to taki trochę czarny charakter serii. Potrafi zmieniać swój kształt, czyli w zasadzie zamieniać się w dowolne przedmioty czy postacie. Jest też złośliwy i uwielbia psocić. Tym razem z premedytacją nie oddał w ręce Arety ważnego listu o dorocznym zjeździe wróżek.
Gdy nasza bohaterka w końcu go dorwała, okazało się, że termin zjazdu wypada już nazajutrz. W sumie nie byłoby w tym żadnej dramy, gdyby nie to, że właśnie Areta została wybrana na gospodynię tegorocznego spotkania.
To oczywiście wiąże się z konkretnymi przygotowaniami. Gdyby dostała list na czas (czyli wiele tygodni temu), nie było problemu, ale tak… no, problem jest.
Wszystkie ręce na pokład!
Na szczęście mieszkańcy Niebieskiego Lasu dobrze wiedzą, co znaczy wspólnota i jak ważne jest pomaganie innym w potrzebie. Od razu organizują się w zespoły odpowiedzialne za jedzenie, gry i zabawy oraz pilnowanie Alfiego, by nie zepsuł imprezy.
Wszystko mogłoby się świetnie ułożyć, jednak dla Arety największym wyzwaniem jest punkt zjazdu, w którym powinna zaprezentować innym wróżkom swą magiczną moc. A wiemy, że takowej nie posiada, a przynajmniej nie ma jej w nadmiarze.
Jak to bywa w takich sytuacjach, wszystko koncertowo zaczyna się sypać, gdy Afiemu udaje się zniknąć sprzed czujnych oczu Bitmaksa i spółki. Na domiar złego ten typek akurat przeczytał książkę pt. „Łowca wróżek”. Czy muszę mówić, do czego zainspirowała go lektura?
Każdy ma w sobie to coś
Przyznam, że przepadam za tą serią nie tylko dlatego, że jest oryginalna, komiksowa i świetnie zachęca do czytania. Autorzy bardzo dbają o to, by postacie wzajemnie się wspierały i szukały kompromisów.
Wszyscy są bardzo różni, jednak właśnie często też te odmienne „moce” wykorzystują, by wyratować się z kłopotów.
Na wróżkowym przyjęciu robią na przykład furorę pyszne, ale krzywe ciastka Leona. Stoi za nimi bardzo ciekawa historia… Warto ją poznać.
Komu spodoba się ta książka?
Idąc za przemyśleniami Bitmaksa, powiem wam, że spodoba się wszystkim, którzy szukają jeszcze tego czegoś w sobie. Nie do końca wierzą, że nie trzeba być idealnym, by być wartościowym i wyjątkowym.
W przypadku Arety nie klasyczne wykształcenie ze szkoły wróżek jest najważniejsze. Bo przecież w przypadku ciastek też nie najważniejszy jest kształt, a smak! A może to, z kim je zjadamy? Czyli to, w jakim towarzystwie chcemy świętować.
Bitmaks i spółka. Impreza Arety
Autor Jaume Copons
Ilustracje Nelly Boutinot
Wydawnictwo Debit
Dla wieku 6+.
Zerknijcie też do pozostałych części pokazanych na blogu Aktywne Czytanie – Bitmaks i spółka >>
Swoją opinię o książce wyraziłam przy współpracy komercyjnej z wydawnictwem i mojej przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić.
Najnowsze komentarze