Opowieść z Zielonej Rzeki jest jedna, ale przypłynęła z kilku dorzeczy. Wydawnictwo Świetlik zdecydowało się wydać zupełnie inną Holly Webb niż znane do tej pory dość krótkie historyjki o zwierzakach.
Jest o zwierzętach, natomiast zdecydowanie dla starszych czytelników. Może tych, którzy zaczytywali się w książkach tej autorki jakiś czas teamu. A może dla wszystkich, którzy nie znali lub nie poczuli, że te krótkie opowieści są dla nich.
Właśnie ze względu na ten „poziom wyżej” zdecydowałam się na patronat Aktywnego Czytania. Jestem ciekawa, jak ją przyjmą polscy czytelnicy, zwłaszcza, że ta autorka napisała w sumie już ponad 130 książek! Ciekawostka, pierwszą machnęła jadąc pociągiem z domu do pracy. A potem już jakoś poszło. 🙂
Bardziej rozbudowana opowieść
Ta historia składa się (przynajmniej na początku) z dwóch osobnych opowieści. Jedna w zaczyna się w górze rzeki, druga w dole. Wchodzimy w bajkowy świat, w którym bobry i wydry mają swoje rodziny, domy i całą kulturę opartą na miłości do Zielonej Rzeki. Taki szekspirowski kanon dobrze się sprawdza.
Mają też swoje pieśni, legendy i wydarzenia, które określają tożsamość poszczególnych rodzin. Tak to już jest z małymi (i większymi społecznościami), że oprócz codziennych spraw, stoi za nimi długa historia, tradycje i czasem też bardzo zagmatwane emocje. Nie inaczej jest w tej książce i to mocno odróżnia ją od propozycji dla młodszych czytelników.
Samego czytania jest też więcej, bo przecież musimy poznać dokładnie losy obu rodzin. Powiem wam, że wielką radość sprawiła mi dobrze wymyślona historia, nie ma tu banału, a tajemnicę odkrywa się powoli. I pewnie to odkrycie zaskoczy czytelników.
Pierwsza rodzina z Zielonej Rzeki
Jedną z bohaterek jest Satynka. Mała, zdecydowanie mniejsza niż inne bobry, do tego trochę „inna”, w czym utwierdza ją przez cały czas tata. To nie jest zły ojciec, ale ma w sobie pewien chłód, smutek, powagę, które na przykład nie pozwalają mu przytulać córki. A ona tego bardzo potrzebuje.
Tata martwi się o córkę, jednocześnie pod przykrywką troski, ciągle ją stresuje, krytykuje. Satynka nie ma mamy, ta odeszła, gdy bobrzych była całkiem mała.
Satynka potrafi pięknie śpiewać, choć rzadko to robi publicznie, nie lubi być w centrum uwagi. Wiecznie kołaczą się jej po głowie jakieś pieśni, które przychodzą tak po prostu, bo nigdy się ich nie uczyła.
Zdecydowanie wolałaby być taka jak inni – powolna, silna, nieco bardziej solidna. A jest „tylko” mała, szybka i zwinna, co w świecie bobrów niekoniecznie jest wielkim atutem.
Drugi klan z Zielonej Rzeki
Szuwar pochodzi z zacnej rodziny, więc można powiedzieć, że to wydra z rodowodem. Bardzo stara się być godnym następcą swojej mamy-przywódczyni stada, jednak wciąż ma poczucie, że zawodzi.
Czuje, że nigdy nie będzie tak duży, tak dobry i tak szanowany, jak jego ojciec. Wiecie, to ta historia, w której syn próbuje dorównać nieobecnej legendzie i obecnej, bardzo wymagającej mamie.
Satynka nie ma matki, z kolei Szuwarowi brakuje ojca.
Mama Szuwara jest bardzo ważną postacią, przywódczynią stada. Rzadko ma czas dla syna, jeszcze rzadziej na ciepłe słowa. Za to oczywiście ma mnóstwo wymagań w stosunku do przyszłego dziedzica. Chce, by Szuwar był przygotowany na to, by kiedyś poprowadzić klan.
Największym zmartwieniem Szuwara (wszystkich zresztą) jest stan Zielonej Rzeki. Jej poziom ciągle się podnosi, a to grozi zalaniem ich siedziby. Jest to bardzo niebezpieczne dla zwierząt, które oczywiście są wodnymi zwierzakami, ale żyją też częściowo na lądzie. Mają swój rytm dostosowany do natury i gdy rzeka zachowuje się inaczej niż zazwyczaj, może to oznaczać śmiertelne niebezpieczeństwo.
Trzecia bohaterka
Zielona Rzeka jest moim zdaniem równie ważną bohaterką tej opowieści. To ona jest domem dla wielu zwierząt i wokół niej krąży życie wydr i bobrów.
Właśnie z rzeką (a właściwie z duchem rzeki) przywódczyni ma na pieńku, o czym Szuwar doskonale wie.
I tu właśnie nasza rzeczna opowieść zaczyna się wić, jest coraz mniej spokojna. Szuwar odkrywa wiele rodzinnych tajemnic, których do tej pory nie był świadomy lub znał je z jakiejś nie do końca jasnej perspektywy. Męczą go dziwne sny, przeczucia, emocje. Decyduje, że przyjrzy się im z bliska, co wcale nie jest proste, gdy jest się dziedzicem wiecznie na świeczniku.
Z kolei Satynka też decyduje się na własne śledztwo. Żle się czuje w stadzie, nie potrafi się dopasować. Splot kilku przypadków sprawia, że postanawia zbadać, czy wydry są naprawdę wrogami jej rodziny. Chce też odkryć, skąd pochodzą te wszystko pieśni, które ciągle pobrzmiewają w jej głowie. I skąd znają je te wstrętne wydry?
Bo musicie jeszcze wiedzieć, że wydry i bobry nie sa przyjaciółmi, zdecydowanie się nie lubią. Do tego stopnia, że o jednych i drugich krążą legendy „do straszenia dzieci”.
Jednak tu właśnie młodość i ciekawość zderzają się z tym, co od lat zakorzenione w tradycji. Czasem trzeba odważnie powiedzieć: sprawdzam!, żeby tak naprawdę poznać siebie. I świat.
Komu spodobają się „Opowieści z Zielonej Rzeki”?
Książka przypadnie do gustu wrażliwym czytelnikom, którzy lubią przyrodę. To na pewno, bo wszystko właśnie mocno z naturą jest związane.
To też świetna lektura dla dzieci, które nie przyjmują świata „na słowo honoru”. Wolą na własną rękę poznawać, badać, zadawać pytania. Czasem takie, które przewracają świat dorosłych do góry nogami. A czasem po prostu dociekając prawdy.
Nie do końca zgadzam się z tym, że to książka o poszukiwaniu tożsamości, a wciąż to zdanie przewijało mi się w sieci przy jej opisach. Nie dorabiałabym ciężkiej filozofii do fajnej historii pokazującej dwójkę dzieciaków, mających odwagę powiedzieć NIE temu, co znane i wygodne.
Robią to brawurowo, poza nakazami, jednak cały czas z szacunkiem dla tradycji i Zielonej Rzeki, która jest domem dla wszystkich. Niezależnie od tego, czy się lubią, czy nie.
Opowieść z Zielonej Rzeki
Autorka Holly Webb
Wydawnictwo Świetlik
Zdjęcia książki bez filtrów. 🙂
Swoją opinię o książce wyraziłam przy współpracy komercyjnej z wydawnictwem i mojej przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić.
Najnowsze komentarze