“O dziewczynce, która wpadła w baśń” to kolejna książka Bena Millera pod patronatem Aktywnego Czytania.
Autor jest aktorem i naukowcem. Znamy go już trochę, bo Wilga wydała „O chłopcu, który zniknął świat” i „Jak poznałem Świętego Mikołaja”. Obie oczywiście były zrecenzowane na blogu Aktywne Czytanie.
Druga ważna sprawa, o której warto wiedzieć, sięgając po książki Bena Millera, to to, że on pisze je dla swoich dzieci, a właściwie z myślą o nich.
Miałam ogromną przyjemność rozmawiać z autorem, stąd wiem, że tak to właśnie wygląda.
Dlatego też bohaterowie książek noszą imiona jego dzieci.
Posłuchaj rozmowy w odcinku podcastu Aktywne Czytanie – książki dla dzieci i młodzieży.
Tym razem poznajemy 9-letnią Lanę, która jest młodszą siostrą Harrisona – znamy go z książki „O chłopcu, który zniknął świat”.
Lana zresztą też tam występowała, ale nie w roli głównej. Teraz jej kolej!
Kto się boi baśni?
Jeszcze jedna sprawa, o której muszę wspomnieć, to zamiłowanie autora do baśni.
We wspomnianym wywiadzie mieliśmy okazję porozmawiać także o tym, jak ważne są dla niego baśnie z dzieciństwa.
Temat baśni to grubsza sprawa, prawda? 🙂
Kto śledzi rozmowy rodziców w grupie Aktywne Czytanie na Facebooku, ten wie, że zdania są podzielone. Jedni uważają, że absolutnie nie powinno się dzieciom czytać baśni. Bo są takie straszne, okrutne i bardzo mało współczesne.
Druga strona uważa, że warto czytać je dzieciom, które są gotowe na baśnie.
Nie mówię o 3-latkach, które zwyczajnie mogą się bać złego wilka czy Baby Jagi zjadającej dzieci. Jednak już starsze dzieci, jeśli nie są zbyt wrażliwe, a lubią się bać i przeżywać takie historie, powinny poznać baśnie.
Mam swoje zdanie na ten temat i często staję w obronie baśni.
O ciekawskiej dziewczynce
Ben Miller bawi się w tej książce znanymi baśniami. Pozwala Lanie odkryć portal przenoszący do konkretnych historii i uczestniczyć w nich. Oczywiście to wszystko nie dzieje się o tak…
A jak? Lana czuje się odrobinę opuszczona przez starszego brata Harrisona, który po rozpoczęciu nauki w nowej szkole (w Polsce byłby to odpowiednik gimnazjum, choć w książce przetłumaczone jest to jako liceum), nie ma czasu i ochoty na zabawy z młodszą siostrą.
Zajęty jest EDUKACJĄ, siedzi z nosem w książkach i nie reaguje na wszelkie namowy siostry.
Subskrybuj Aktywne Czytanie, nie przegapisz żadnej recenzji filmowej.
Pewnego dnia w wiosce, gdzie mieszka cała rodzina, pojawia się nowy supermarket. Dziwne jest w nim w zasadzie wszystko. Zaczynając od tego, że pojawił się z dnia na dzień, kończąc na tym, że właśnie tam jest bajkowy portal.
Kto dobrze skojarzy nazwę sklepu U Grimmów, pewnie nie będzie AŻ TAK zdziwiony tym portalem. Jednak Lana nie znała wielu baśni, więc nie skojarzyła tego faktu.
Pewnego dnia wybrała się z mamą do tego sklepu, w którym obsługuje przedziwny sprzedawca. To właśnie on odradzał jej stanowczo kupienie pewnej książki z baśniami.
Wiadomo, że jak się dziecku zabrania lub odradza, ono jeszcze bardziej tego chce…
Książka więc powędrowała z Laną do domu, gdzie wieczorem mama zaczęła jej czytać opowieść o Śpiącej Królewnie.
To jedna z tych mam, które zastanawiają się właśnie, czy aby na pewno powinno się czytać dzieciom o tych baśniowych zawiłościach. Przecież tyle tam czarnych charakterów!
Lana jest jednak jednym z tych dzieci, które aż kipią w środku, tak bardzo chcą poznać losy bohaterów.
To właśnie Śpiąca Królewna jest bajką, dzięki której Lana poznała tajny portal. Weszła do niego zupełnie nieświadomie, ale po kilku dniach i baśniowych eksperymentach przekonała Harrisona, że sprawa warta jest odłożenia EDUKACJI na bok.
O dziewczynce spragnionej przygody
I co z tym portalem, pewnie się zastanawiacie… Jak się wejdzie do baśni, można w niej nieźle namieszać. Zwłaszcza, gdy nie doczytało się do końca, a bardzo chce się pomóc.
Trzeba też wiedzieć, gdzie i jak wejść, żeby dostać się do konkretnej baśni w określonym czasie i miejscu. Głupio byłoby przecież tak po prostu wpaść w przypadkową akcję, prawda?
Lana i Harrison bardzo angażują się w tę i kolejne baśnie, co mnie wcale nie dziwi. Kto chciałby przepuścić taką okazję! Zresztą to całe siedzenie Harrisona z nosem w książkach okazuje się bardzo przydatne w wielu sytuacjach.
Odejście od konwencji nie jest takie złe
Chyba właśnie ta książka Bena Millera jest moją ulubioną jego opowieścią. Pewnie dlatego, że kocham baśnie, ale też z kilku innych powodów.
Nawiązuje do tradycyjnych baśni, ale pokazuje je właśnie od współczesnej strony. Czasem też dopisuje dialogi czy scenki, których w oryginałach nie znajdziemy. Bo też nigdy nie mieliśmy okazji być w baśni jak Lana.
Kiedy się jest tam w środku, można usłyszeć nieco więcej zaskakujących dialogów i PRAWDZIWYCH przemyśleń znanych postaci. 🙂
Wspomniałam, że autor jest też naukowcem, co ponownie wykorzystał w swojej książce – połączył sytuacje kompletnie wymyślone, magiczne ze współczesną wiedzą. To wkład Harrisona w kolejne przygody dzieci.
Nie ukrywam, że lubię autorów, którzy bawią się klasyką i uciekają od konwencji. Tu na przykład dzieci Śpiącej Królewny mają na imię Jaś i Małgosia.
I powiem Wam, że po przebudzeniu się Królewny nie było żadnego „żyli długo i szczęśliwie”. Między innymi dlatego Lana z bratem mieli pełne ręce roboty i nie nudzili się ani przez moment.
Mam nadzieję, że dokładnie tak będzie z czytelnikami tej książki!
O dziewczynce, która wpadła w baśń
Autor Ben Miller
Wydawnictwo Wilga
Wiek czytelników: 8-12 lat
Okładka i kartki miękkie.
Zdjęcia bez filtrów.
Swoją opinię o książce wyraziłam przy współpracy komercyjnej z wydawnictwem i mojej przemyślanej decyzji, że chcę się nią z Wami podzielić.
Najnowsze komentarze